Gratis Versand in ganz Österreich
Bookbot

Leszek A. Wieliczko

    Fortece nad kanałem cz.IV. Bracia, pamiętajcie...
    Fortece nad kanałem cz.V Dzień Niepodległości
    Kursk 1943 Bitwa w powietrzu cz.1
    The Battleship USS Arizona
    Focke-Wulf Fw 190 a, S, F, G
    Kawasaki Ki-61 Hien / Ki-100
    • Kawasaki Ki-61 Hien / Ki-100

      • 116 Seiten
      • 5 Lesestunden

      The Kawasaki Ki-61 Hien or Type 3 Fighter remains to this day one of the most recognizable Japanese fighters of the World War II era. What makes Hien unique is the powerplant - it was the only mass-produced Japanese fighter powered by an inline, liquid cooled engine. The Ki-61 began to arrive at the frontlines in large numbers in the summer of 1943 and took part in battles over New Guinea and later over the Philippines and Okinawa, as well as in the defense of the Japanese Home Islands. In total over 3,000 examples of various Ki-61 variants and derivatives were built. The Ki-100, a Ki-61-II Kai airframe mated to the Mitsubishi Ha-112-II radial engine, entered service towards the end of the war.

      Kawasaki Ki-61 Hien / Ki-100
    • This monograph on the Focke-Wulf Fw 190, WW2 German fighter plane, discusses the origins and development of its A, F, G and S versions.

      Focke-Wulf Fw 190 a, S, F, G
    • The Battleship USS Arizona

      • 88 Seiten
      • 4 Lesestunden
      4,0(3)Abgeben

      USS Arizona was a Pennsylvania-class battleship built for and by the United States Navy in the mid-1910s. Named in honor of the 48th state's recent admission into the union, the ship was the second and last of the Pennsylvania class of "super-dreadnought" battleships. Although commissioned in... číst celé

      The Battleship USS Arizona
    • Tego dnia, kiedy wystartowałem nie mogłem schować mojej prawej nogi. Zgodnie z instrukcją samolot uznaje się wówczas za uszkodzony i mam pełne prawo wrócić na lotnisko. Ale byłem jeszcze młody i myślałem: jak wrócę powiedzą, że stchórzyłem. Dobra, pomyślałem, dogonię grupę i wszystko będzie w porządku. Naturalnie, w tym swoim myśleniu, nie uwzględniłem tego, że moja wypuszczona noga ograniczała moją prędkość, więc oczywiście zostałem w tyle. Telepię się w pojedynkę, grupa leci przede mną na horyzoncie. Już podczas omawiania misji dowódca powiedział, że po nurkowaniu wyjdziemy skrętem w prawo na nasz teren. Postanowiłem trzymać się prawej strony, ściąć ich kurs i ich dogonić. Dotarli do celu, który był osłaniany przez niemieckie myśliwce. Prowadzący po ataku skręcił w lewo, a ja zgubiłem ich z oczu. Trzeba była zrzucić bomby. Skierowałem się na południe, znalazłem Niemców i zrzuciłem bomby. Zobaczyłem dwa myśliwce zmierzające w moją stronę: krzyże, swastyki, wyraźny żółto- zielony kamuflaż. Prawdziwi drapieżnicy!

      Kursk 1943 Bitwa w powietrzu cz.1
    • Ostrzał Flaku i szybkie ataki czołowe Focke-Wulfów unieruchomiły silnik numer cztery i odstrzeliły duże fragmenty lotek, zmuszając Lt. Jobe do używania sterów wysokości, aby utrzymać stały pułap. Jednocześnie piloci wykonywali szereg uników, które były dość trudne w normalnych okolicznościach, a co dopiero bez pomocy lotek i nagle B-17 gwałtownie opadł. Tylko nadludzkim wysiłkiem pilotom udało się wyrównać, ale do bezpiecznego szyku już nie udało się wrócić. Kilka minut później kolejne nagłe przeciągnięcie zmusiło pilotów do podobnego, herkulesowego wysiłku. Przez cały czas strzelcy rozpaczliwie odpierali ataki myśliwców na samotnego B-17. Focke-Wulfy nadlatywały od czoła pędząc jeden za drugim i plując ogniem z działek. Potem zawracały i atakowały od tyłu. Uniki wykonywane przez pilotów sprawiały, że serie pocisków omijały bombowca, a jeśli trafiały to w nieistotne fragmenty samolotu. Jakimś cudem nikt z załogi nie został do tej pory ranny. Desperacko walcząca załoga Fortecy dotarła do belgijskiego wybrzeża, ale amunicja się kończyła i los załogi wydawał się przesądzony. Wówczas zdarzył się cud. W pewnej chwili zauważono, że Focke-Wulfy przerwały ataki i na pełnej mocy silników uciekają na wschód. Sekundy potem pojawiły się ścigające je P-47, które nadleciały z góry. A więc uratowani! Jednak, chociaż załoga Fortecy przetrwała najgorsze ataki wroga, wciąż była daleko od bezpieczeństwa. Uszkodzony, dymiący bombowiec leciał na wysokości 300 metrów nad wodą, a komorze wciąż miał pięć ciężkich bomb. Ponieważ nie można było normalnie zrzucić bomb salwą, trzeba było zrobić to ręcznie. Bombardier i mechanik pokładowy udali się do komory bombowej i przy pomocy łomu, śrubokręta i kluczy poluzowali zaczepy i kolejno wszystkie bomby pomknęły do wody. Za burtę poleciało też wszystko co było zbędnym balastem, a więc broń, amunicja, płyty pancerne i co tylko dało się wyrzucić. Okazało się to zbawienne, gdyż w chwili, kiedy na horyzoncie zamajaczyła już linia brzegowa hrabstwa Kent nagle płomienie buchnęły z silnika numer trzy, który tym samym wyzionął ducha. Lecieli zaledwie 200 metrów nad poziomem morza, gdy prześlizgnęli się nad linią brzegową i Lt. Jobe uznał, że nie może już dłużej utrzymać samolotu w powietrzu. Pośpieszne poszukiwanie odpowiedniego miejsca awaryjnego lądowania ujawniło tylko pole ziemniaków bezpośrednio przed nimi. Pędząc z prędkością 190 km/h płonący B-17 usiadł na polu i pierwsze uderzenie było zaskakująco delikatne. Teraz gnali na wprost bezwładnie szorując kadłubem po ziemi, gdy nagle, ku przerażeniu pilotów mających widok do przodu, przed lewym skrzydłem pojawił się dotychczas niewidziany betonowy słup. Sekundy zostały do uderzenia, ale zamiast wylecieć w powietrze lub zmienić się w poskręcaną plątaninę żelastwa, słup odciął skrzydło bombowca tuż przy kadłubie, a rozerwane szczątki zatrzymały się po chwili w wielkiej chmurze kurzu! Żaden z członków załogi nie odniósł nawet kontuzji podczas tego zderzenia, ale ich bombowiec nadawał się tylko na złom.

      Fortece nad kanałem cz.V Dzień Niepodległości
    • Z braku tlenu upadłem na kolana, gdy nagle pode mną przeleciał płonący silnik numer trzy. Pochyliłem się, żeby wyskoczyć, ale zanim otworzyłem spadochron, uderzyłem w statecznik poziomy, łamiąc trzy kręgi. Nigdy w życiu nie czułem takiego bólu jak wówczas! Kiedy się ocknąłem zobaczyłem myśliwca. To był Bf 109, który pędził w moją stronę i pomyślałem, że zaraz mnie wykończy, więc zacząłem kołysać czaszą i kręcić się w kółko. Messerschmitt zwolnił, przeleciał obok mnie z lewej strony, jego pilot otworzył boczną szybę i zasalutował! Opadałem w dół nad plażą nieco na północ od Cherbourga. Słyszałem świszczące zip, zip, zip!, gdy pociski przelatywały tuż obok mnie, więc ściągnąłem linki czaszy chcąc, żeby spadochron opadł tak szybko, jak to możliwe, aby uniknąć ognia z ziemi. Kołysałem spadochronem, który był moją ostatnią nadzieją oddalenia się od brzegu, z którego do mnie strzelano. Kiedy znalazłem się w pewnej odległości od brzegu nad kanałem La Manche i spojrzałem w dół, zobaczyłem wodę. Wyczepiłem się z pasów i spadłem do wody jak ze szczytu Empire State Building. Wpadłem do morza najpierw stopami i opadałem coraz niżej i niżej, więc napełniłem moją Mae Westkę i wypłynąłem na powierzchnię. Z powodu pękniętego kręgosłupa z największym trudem płynąłem do brzegu wpław. Chwilę potem tuż nad moją głową przeleciał jeden Bf 109 (może był to ten sam co wcześniej). Chciałem schować się pod wodą, ale moja Mae Westka utrzymywała mnie na powierzchni. Próbowałem zawrócić, bo gdy niebawem pojawił się niemiecki statek i jego załoga, zamierzałem od nich odpłynąć. Niemiecki oficer marynarki wycelował we mnie z pistoletu, krzycząc Stój, stój!. Rzucili we mnie boją i podnieśli z wody. Dostałem szklankę sznapsa, filiżankę kawy, umieścili mnie w kajucie, zdjęli cały lotniczy ekwipunek, narzucili na mnie koce i zaczęli mnie nacierać. Wydaje mi się, że byłem w szoku z powodu zimnej wody, ponieważ tak bardzo się trząsłem. Dali mi parę biało-granatowych spodni i niebieską kurtkę, a lekarz marynarki z wprawą opukał moją klatkę piersiową i plecy oraz usunął kilka odłamków pocisku kalibru 20 mm z mojej twarzy i głowy. A potem powiedział: Dla ciebie wojna już się skończyła. Po chwili Capt. Foster pociągnął za linkę, ale ze zdumieniem zobaczył, że wysunęła mu się z dłoni. Musiał ręcznie wyciągnąć czaszę spadochronu. Opadając ku ziemi miał przy sobie przewód maski tlenowej i zawiązał go wokół prawej nogi, aby spowolnić upływ krwi z rany. Wylądował ciężko na polu i leżał tam, nie mogąc wstać z powodu poranionej nogi. Nagle z jednej strony nadbiegała gromada wyjących z wściekłości chłopów z widłami i drągami w rękach, a z przeciwnej strony nadjeżdżał mały otwarty samochód z żołnierzami. Tylko o krótką chwilę żołnierze byli szybsi i uchronili go przed linczem.

      Fortece nad kanałem cz.IV. Bracia, pamiętajcie...